Анджей Валигурский Кадр из плохого фильма
Это кадр из плохого фильма: Сочетание пред алтарем
Он бухгалтер или директор. И она рядом с ним вдвоем
Белоснежное платье в торжественном тоне момента.
Но не любит ни капли мужа. Только сказочного бойфренда.
Мотогонщика, печника, наездника, иного персоналия
Неважно. Главное, что романтик за океаном, в Австралии
А она ждать должна была, чего, очевидно, не сделала.
Вот поэтому сейчас она такая грустная и такая белая.
А в церкви играет орган, прекрасный голос хорала,
И священник просто спрашивает: - Любишь этого пана?
Она открывает рот, хочет сказать "да", и вот в это время
Открывается церкви дверь, и любовник стоит у двери!
Очень красивый и бледный, ничего не говорит и не входит,
Только скрестил руки на груди и глаз с подруги не сводит.
Смотрят друг на друга и сердца колотят у каждого что есть мочи,
И пытает парень глазами девушку, помнит ли она те ночи?
Те часы? Те моменты? Пробуждения утреннего звоночки!
Пока священник не прерывает его: - Любишь этого пана, дочка?
И этот пан, бородатый и толстый, потея от напряжения
Говорит ей: - Дорогая, не делай здесь представления ...
А они смотрят и смотрят. В глазах разгорается страсти зарево
Пока молодой не крикнет на толстяка страшно: - Ну, давай, проваливай!
Толстяк бледнеет, комкает свой цилиндр, делает бледное, глупое лицо,
А те двое, бегут через церковь друг другу навстречу с разных концов.
Бегут, пока не встретятся, крепко-крепко не смогут обняться,
Будут плакать и целоваться, что-то тихо шептать и громко смеяться
Чтобы выйти из песнопений и дыма наружу, в нищету и в грех.
Это кадр из плохого фильма, но у зрителей на лицах слёзы. У всех.
KIEPSKI FILM
To był obraz z kiepskiego filmu: ona brała ślub przed ołtarzem
Z milionerem, głównym księgowym, dyrektorem lub aptekarzem
Nieważne. I była biała, jak świeżo wyprana firanka,
Bo nie kochała męża, tylko swojego kochanka.
Szwoleżera, motocyklistę, zduna, albo sprzedawcę bakalii,
Nieważne, i ten kochanek był już od dawna w Australii,
Ale ona miała poczekać, i - jak widać - nie poczekała,
Więc dlatego jest teraz taka smutna, taka łzawa i taka biała.
A w kościele grają organy, chór prześliczne głosy natęża,
A ksiądz właśnie zwraca się do niej: - Czy chcesz tego pana
Ona wolno otwiera usta, chce powiedzieć, że tak, a tu trach!
Drzwi kościelne się otwierają i kochanek staje we drzwiach!
Stoi bardzo piękny i blady, nic nie mówi, ani nie kroczy,
Tylko zaplótł ręce na piersiach i w jej oczy wbił swoje oczy.
I tak patrzą na siebie w milczeniu, w każdym serce głośno łomoce,
A on pyta się dziewczyny wzrokiem, czy pamięta jeszcze tamte noce?
Tamte chwile, tamte godziny, tamte wspólne przebudzenia z rana!
Aż ksiądz się znowu wtrącił: - Czy ty dziecko chcesz tego pana?
A ten pan, wąsaty i gruby, aż się cały spocił z oburzenia
I powiada do niej: - Kochana, nie rób żesz z siebie przedstawienia...
Ale oni patrzą i patrzą. Tylko wzrok im się wciąż bardziej rozgwieżdża
Aż ten młody do tego grubego mówi strasznym głosem: - Jazda, zjeżdżaj!
Gruby zbladł, zmiął błyszczący cylinder, zrobił minę głupią i biedną,
A ci naraz jak się nie rzucą i przez kościół ku sobie biegną,
Biegną, biegną, aż się spotkali, aż się mocno, mocno objęli,
Całowali się i płakali, i mówili coś i się śmieli.
Potem wyszli z tych śpiewów i dymów na powietrze, na biedę i na grzech.
To był obraz z kiepskiego filmu, ale widzom zaparło dech.